OK, i może byłby to doskonały żart, gdyby nie jeden ważny szczegół. Te dane, o których za chwilę napiszę, przedstawił na swoim profilu w serwisie Twitter – Francisco Jeronimo, pełniący funkcję Research Directora (Dyrektora ds. Badań), w jednej z najbardziej wiarygodnych i cenionych firm analitycznych w branży technologicznej, czyli IDC. Wg niego w całym 2017 roku na rynek trafiło zawrotne… 3,9 mln. smartfonów Google Pixel. I tak, liczba ta dotyczy obydwu generacji Pixeli, zatem i „dwójki”… W sumie to nawet nie wiem, jak to skomentować. Klęska? Dramat? Katastrofa? WTF?!? Dla tych, co muszą na własne oczy pewne rzeczy przyjąć – oto post Francisco Jeronimo:
#GooglePixel shipments continue to grow, but they still represent a tiny portion of the smartphone market pic.twitter.com/W6FVZlYOlC
— Francisco Jeronimo (@fjeronimo) 12 lutego 2018
Biorąc zatem pod uwagę, że mamy do czynienia z obydwiema wersjami Pixeli (a konkretnie z czterema modelami – dwa z pierwszej i dwa z drugiej edycji), to wychodzi na to, że oto mamy zdecydowanie obraz nędzy i rozpaczy… I raczej bliski innemu dobrze znanemu obrazowi pod kątem ilości sprzedawanych smartfonów… z serii Nexus. Z tą różnicą, że na tych drugich Google właściwie zarabiał śrubki. A na Pixelach kosi krocie. Niemniej udział tego sprzętu w rynku jest marginalny. I to sprzętu, który śmiało nazywany jest poważną odpowiedzią na iPhone’a.
Cóż, jak widać – głos to raczej słabiuteńki… I dziwi mnie to w sumie. Jasne – można się upierać, że przecież Pixele nie są dostępne na całym świecie i takie tam. Ale to nie jest do końca dobre wyjaśnienie. Bo gdyby blisko 4mln. Pixeli drugiej generacji sprzedało się w jednym tylko kwartale, to byłoby naprawdę nieźle, jak na raczkującą i ograniczoną terytorialnie markę. Ale my tutaj mamy wynik za cały rok, zbierający dwie edycje urządzeń. Nie, to nie wygląda dobrze…
Druga przyczyna, dla której jestem zdziwiony, to przecież sam hardware Pixeli. Nie dość, że z najwyższej półki, dopieszczony, idealnie zgrany z Androidem, nad którym Google sprawuje całkowitą kontrolę, do tego aktualny, to jeszcze ze świetnymi funkcjami aktywnych, ściskanych ramek (modele nowsze) i aparatami, których nawet iPhone’owi nie udało się w dwóch rankingach DxOMark przebić. I co? Bieda z nędzą… Kurczę… W sumie podłamujące wieści, chociaż (jak ktoś bardzo musi) pozytywu można też się doszukać – …devices continue to grow… Pytanie retoryczne – widzę szklankę do połowy pełną, czy pustą?